Jak traktowano więźniów w obozach śmierci?

Człowiek może przystosować się prawie do każdych warunków. Świadczą o tym przeróżne testy i próby. Zresztą hitlerowskie obozy śmierci to najlepszy przykład, że człowiek może dostosować się do każdych okoliczności, nawet tych najpodlejszych. Tam panowały przecież zarazy tyfusu, czerwonki czy cholery, a jednak znalazły się jednostki, które przetrwały to piekło. W barakach panowała ogromna ciasnota, bo setki ludzi musiało się pomieścić na zaledwie kilkunastu metrach. Nie było bieżącej wody ani ogrzewania.

Podczas srogich zim więźniowie dygotali z zimna i wycieńczenia. Jedynym sposobem, by choć trochę się ogrzać, było przytulenie się do siebie, bo w ten sposób powstawało trochę ciepła. Pomieszczenia barakowe bardziej przypominały stajnię niż lokale mieszkalne. Poza tym takie miało być ich pierwotne przeznaczenie, bo planowano w tym miejscu utworzenie boksów dla koni. Jednak Trzecia Rzesza postanowiła zrobić na terenie Oświęcimia obóz dla więźniów politycznych. Pomysł, żeby utworzyć tam największą fabrykę śmierci- zakiełkował dużo później, bo pod koniec 1940 roku. Obóz w niczym nie przypominał normalnego świata. Rządziły nim całkiem odmienne reguły.

Esesmani mieli wszystko, a osadzeni nie posiadali nic, nawet odebrano im ich tożsamość. Zamiast imion i nazwisk otrzymali tylko numer, który tatuowano im na przedramieniu zaraz po przyjeździe. Po drugie pozbawiono ich wszelkich rzeczy osobistych. Zamiast tego dano im wstrętne pasiaki, które były symbolem ich zniewolenia. Musieli chodzić w nich przez cały rok, nie mogli ich uprać ani zamienić na inne ubranie. Również higiena osobista była praktycznie niemożliwa. Osadzonych nie dopuszczano przecież do łaźni, prawo skorzystania z nich mieli jedynie oficerowie niemieccy. Dla pozostałych pozostawały jedynie rzeka lub czekanie na obfite opady deszczu. Więźniowie, którzy mieli jakiś konkretny fach w ręku, byli uprzywilejowani. Mogli chodzić po całym terenie bez obawy, że zostaną zabici. Dzięki temu czasami udawało im się obmyć w pobliskich strumykach lub zjeść trochę malin czy jeżyn.

Byli oni także trochę lepiej traktowani. Nie bito ich bez powodu, ponieważ ich siły fizyczne były na wagę złota. Skatowany człowiek nie miałby sił pracować i nie wykonałby normy. A dewizą Auschwitz było, że praca czyni wolnym. To było oczywiście wierutne kłamstwo, lecz ten, który był sprytniejszy lub silniejszy miał większe szanse na przeżycie. Pokarm rozdzielano na podstawie wykonanej dziennej normy. Ten, kto znacznie ją przekroczył, mógł liczyć na jakikolwiek kawałek chleba lub trochę zupy.

Oczywiście była to zwykła wodzianka z dodatkiem brukwi, lecz chociaż trochę pokrzepiała i pozwalała zapomnieć o głodzie. Tym którzy nie mieli sił pracować, nie dawano ani okruszyny. Oni byli skazani na powolną śmierć głodową. Ile można wytrzymać bez jedzenia? Najsilniejsi osobnicy w obozie wytrzymywali około trzech tygodni, po tym czasie stawali się wrakiem człowieka i niestety umierali. Najsmutniejsze jest to, że to zupełnie nikogo nie obeszło, bo każdy skupiał się jedynie na tym, by samemu przetrwać.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here